W 35-lecie działalności – o prowadzeniu firmy w dynamicznych realiach gospodarczych i dostosowywaniu oferty do zmieniającego się rynku, planach rozwoju – rozmawiamy z Józefem Andrzejem Milewskim, prezesem i założycielem firmy Milex Systemy Nawadniania.
Zaczynał Pan prowadzenie firmy w innych realiach gospodarczych. Zacznijmy od porównania: czy wtedy było łatwiej?
Wtedy było na pewno inaczej, ciężko powiedzieć, czy łatwiej. Na pewno łatwiej było sprzedać to, co się wyprodukowało, lub towary sprowadzone z zagranicy. Jednak był problem z surowcem, np. w latach 80. i 90. sami mieliliśmy plastikowe butelki, by produkować z nich rury, a handel zagraniczny w czasach, kiedy firma zaczynała się rozwijać, też nie był prosty, dużo trzeba było się nauczyć. Teraz procedury sprowadzania towarów z zagranicy są znacznie bardziej proste, dostęp do materiałów także, natomiast konkurencja jest znacznie większa.
35 lat to dużo w historii firmy. To dobry moment na podsumowanie pewnego etapu i refleksje?
To doskonały moment na refleksje, ponieważ, patrząc wstecz, dostrzegam, jaką rewolucję firma przeszła przez te lata. Zaczynaliśmy od produkcji rur PE w czasach, kiedy ze wszystkim był problem, np. jak wspomniałem, z dostępem do surowca. Pamiętam czasy, kiedy z Grecji zamawialiśmy 2–3 km konkretnej linii kroplującej. Dopiero z czasem zaczęliśmy zamawiać ten produkt w takiej ilości, by załadować cały samochód, a od dwóch lat sami produkujemy linie kroplujące jako autoryzowana fabryka światowego producenta systemów nawodnieniowych – firmy Rivulis. Testujemy je we własnym bardzo nowoczesnym laboratorium, które jest też poligonem doświadczalnym dla nowych rozwiązań, opracowanych zgodnie z polityką nieustannego rozwoju. Kiedyś sprowadzaliśmy towary od kilku dostawców dla jednej czy dwóch instalacji. Teraz składamy zamówienia na całe kontenery praktycznie z całego świata – z Europy, USA, Izraela, Indii.
Systemy nawadniania sprzedają się tylko w sezonie? Okres jesienno-zimowy jest czasem na zwolnienie tempa?
Firma działa sezonowo, sprzedaż różnie się kształtuje w poszczególnych okresach roku, aczkolwiek jeszcze kilka lat temu zima była okresem dużego wyciszenia. Od 4–5 lat jesienią jeszcze wykonujemy instalacje, np. dla Lasów Państwowych, oraz składamy zamówienia zagraniczne. Musimy to robić ze sporym wyprzedzeniem, gdyż przy takich ilościach towaru realizacja zamówienia wraz z transportem trwa około 2–3 miesiące. Jesienią i zimą skupiamy się także na kompleksowych działaniach marketingowych, które jeszcze kilka lat temu pochłaniały znacznie mniej czasu. By się rozwijać i nadążać za wymogami rynku, nie możemy sobie pozwolić na pracę na ćwierć gwizdka.
Potrafi Pan sobie wyobrazić firmę Milex za kolejnych 35 lat?
Oczywiście, że tak. Nieustannie myślimy o ustabilizowaniu aktualnych działań, stabilnym rozwoju i poszerzaniu oferty. Pomysłów jest mnóstwo, aczkolwiek nie mogę o nich mówić, ponieważ konkurencja nie śpi. Po prostu sukcesywnie wcielamy je w życie, nieustannie wprowadzamy nowości, w myśl zasady, że jeśli nie będziemy się rozwijać, to przestaniemy być konkurencyjni, zostaniemy w tyle.
Jakie słowo przychodzi Panu do głowy, gdy słyszy Pan hasło „strategia rozwoju firmy”?
Realizacja – krok po kroku – założonych celów w wielu obszarach. Nie będę tu odkrywczy: koncentrujemy się na realizacji głównych założeń firmy, czyli nieustannego rozwoju, bycia zawsze krok przed konkurencją i wzmacniania pozycji rynkowej. Stawiamy sobie realne cele i konsekwentnie wcielamy je w życie.
Zmieniły się nie tylko uwarunkowania prawne, ale też klimat stał się nieprzewidywalny. Jaką strategię trzeba przyjąć wobec niestałości aury, która w tej branży ma kluczowe znaczenie?
Wiadomo, są lata lepsze i gorsze, jeśli chodzi o aurę. Tego niestety nie da się przewidzieć. Rok 2017 był pod tym względem trudny, ale poza tym nie mamy na co narzekać. Naszą dewizą jest zawsze pełen magazyn, więc niezależnie od pogody staramy się utrzymywać zapas wszystkich produktów. Mamy najszerszą ofertę na rynku, a firmy instalatorskie mają plany na wiele miesięcy do przodu, więc np. w prywatnych ogrodach systemy wykonuje się do czasu wystąpienia pierwszych mrozów, dopóki jest możliwość prowadzenia prac ziemnych. Asortyment ogrodowy sprzedaje się przez około 10 miesięcy w roku. Szklarnie to także inwestycja, która jest realizowana praktycznie w każdych warunkach pogodowych.
Milex jest firmą rodzinną. Kto podejmuje kluczowe decyzje?
Kluczowe decyzje podejmujemy we troje razem z córką i zięciem. Córka od 15 lat wspiera działania firmy, a jej losy śledzi praktycznie od urodzenia. Zięć jest z nami około 8 lat. W młodszym pokoleniu mam bardzo duże wsparcie. Zięć uruchomił produkcję linii kroplującej oraz postarał się o dotację na magazyn i halę produkcyjną. Wspólnie omawiamy inwestycje, a także podejmujemy decyzje finansowe czy dotyczące pracowników.
W jakiej perspektywie snuje Pan plany rozwoju firmy?
Aktualnie nasze działania są skupione na przenoszeniu towarów i aktywów z mojej firmy do Spółki.
Czy prowadząc firmę często myśli Pan o problemach?
Codziennie. Takie jest życie przedsiębiorcy. Nie da się oddzielić życia firmy od codzienności. Biznes prowadzi się przez cały rok i trudno myśleć o niej od 8:00 do 16:00, bo decydując się na bycie przedsiębiorcą, przyjmuję na siebie odpowiedzialność zarówno za siebie, jak i rodzinę, rozwój firmy oraz pracowników.
Jakie decyzje w historii firmy uważa Pan za najodważniejsze?
Najważniejszą decyzją była inwestycja w pierwszą maszynę do produkcji rur PE. Kupiłem ją za pieniądze zarobione w USA, gdzie pracowałem przez 2 lata jako elektryk. Kolejną ważną decyzją było rozpoczęcie współpracy z dostawcami zagranicznymi. Pierwszym flagowym produktem w ofercie była taśma T-Tape, którą mamy w ofercie do dziś. To takie kamienie milowe, dzięki którym znajdujemy się dziś w takim punkcie rozwoju.
Gdzie tkwi klucz do sukcesu w biznesie?
Nie stawiamy sobie założeń, których nie dałoby się zrealizować. Krok po kroku realizujemy wyznaczone wcześniej cele. Realne cele i odrobina szczęścia – tak podsumowałbym receptę na sukces.